Jędrzej Goss: przed meczem z Kluczborkiem byłem spokojny o wynik
Jędrzej Goss, atakujący ChKS Chełm, choć stracił końcówkę sezonu ze względu na kontuzję, należał do najlepszych graczy chełmskiej ekipy w fazie zasadniczej. W rozmowie z klubowym portalem opowiada o zakończonych rozgrywkach oraz o tym, jak radził sobie z tym, że uraz wyeliminował go z gry w play-off.
Sezon 2024/2025 w PLS 1. Lidze był dla ChKS Chełm niezwykle udany – zdominowaliście rozgrywki, przegrywając tylko dwa mecze w rundzie zasadniczej. Co Twoim zdaniem było kluczem do tak świetnej postawy drużyny?
Jędrzej Goss: Nie będę oryginalny. Dobra atmosfera w szatni oraz codzienna dobra praca na hali i na siłowni. Po prostu.
Znalazłeś się w trójce nominowanych do tytułu MVP sezonu 2024/2025 w PLS 1. Lidze, co jest ogromnym wyróżnieniem. Jakie to uczucie być docenionym w tak prestiżowy sposób i które momenty sezonu uważasz za swoje najlepsze?
Ambiwalentne. Z jednej strony bardzo się cieszę zarówno z nominacji, jak i z tego, że mogłem uczestniczyć w tak zacnym wydarzeniu na żywo. Z drugiej zaś uważam, że wśród nominowanych nie znalazł się ten, który w mojej opinii na tę nagrodę zasłużył najbardziej, czyli nasz rozgrywający Jay Blankenau.
Awans do PlusLigi to historyczne osiągnięcie dla ChKS Chełm. Jak sądzisz, na co stać zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż w przeciwieństwie do innych chłopaków z drużyny, nigdy dotychczas nie było mi dane zagrać na poziomie PlusLigi. Dywagacje zostawmy więc innym. Zadaniem zawodników jest optymalnie przygotować się do sezonu i być najlepszą wersją samych siebie już od od startu ligi.
W kluczowych momentach sezonu brałeś na siebie ciężar gry. Jak budujesz w sobie mentalność, która pozwala Ci błyszczeć w takich sytuacjach?
Bazuję na tym, że do każdego meczu przygotowuję się jak najlepiej potrafię. Dobry trening, odpowiednia dieta i regeneracja, to podstawa. Dzięki temu czuję się dobrze na boisku i buduję zaufanie do samego siebie.
Kontuzja wykluczyła Cię z gry w fazie play-off. Jak przeżywałeś sukcesy zespołu z poza boiska i jak radziłeś sobie z powrotem do zdrowia?
Pierwszy tydzień był trudny – pierwszy raz w życiu wypadłem z gry z powodu kontuzji i co tu dużo ukrywać, byłem tym faktem sfrustrowany. Jedyne co mi później zostało, to być przy drużynie i służyć pomocą chłopakom i sztabowi podczas meczu zarówno dotyczącą systemu challenge, czy obserwacji sposobu gry przeciwników.
ChKS Chełm pokazał w finale z KKS-em Mickiewiczem Kluczbork ogromną determinację, wygrywając serię 3:0. Jak opisałbyś atmosferę w drużynie podczas tych decydujących meczów, mimo Twojej nieobecności na boisku?
Wchodząc do szatni przed meczami z Kluczborkiem byłem bardzo spokojny o końcowy wynik. W zespole było widać pewność i świadomość tego co trzeba zrobić, by uzyskać awans.
Awans do PlusLigi to wielkie wydarzenie dla Chełma i kibiców. Jak odbierasz wsparcie lokalnej społeczności i jakie znaczenie ma dla Ciebie granie dla miasta, które tak mocno żyje siatkówką?
Ma to bardzo duże znaczenie. Nasz klub kibica, mimo że wielopokoleniowy, łączy jedna rzecz – każda osoba, która w nim jest ma czystą, niczym niezmąconą radość z bycia tu i teraz z drużyną. Dla klubu z pewnością będzie to handicap Plus Ligi, którego wiele ekip będzie zazdrościć zarówno podczas meczów domowych, jak i tych wyjazdowych.
Dziękujemy za rozmowę!